Eksperymentalne slow cinema, hybrydowe dokumenty, łamiące konwencje fabuły i filmowe eseje. Program sekcji Lost Lost Lost prezentuje przeoczone odkrycia z kilku ostatnich lat, filmy reżyserów, których twórczość usytuowana jest na obrzeżach kina.
W tym roku Lost Lost Lost zabierze widzów w ekstremalną podróż, podczas której poszerzymy granice znanego filmowego doświadczenia. Wyjątkowe znalezisko, południowokoreański Pusty, wprowadzi nas w stan niepokojącego bezruchu. Medytacja Tsaia Ming-lianga jest w porównaniu z filmem Kil Minhyeong kinem akcji. Nie ustępuje mu eko slow cinema Scotta Barleya, które obezwładnia wizualną mocą. Reżyserzy-mężczyźni, Mike Hoolboom i Philippe Grandrieux, w swoich raz wstrząsających, innym razem pełnych łagodności performansach oddadzą głos kobiecym rebeliantkom. Jorge Cramez i Raul Domingues zajrzą z kolei w szczeliny – w ziemi albo w procesie powstawania filmu. Gwiazdą Przedpokoju bezkonkurencyjnie pozostanie znany z kina Pedro Costy i Manuela Mozosa Pedro Hestnes w ostatniej w życiu roli. Paula Gaitán i Pablo Chavarría Gutiérrez będą eksperymentować z narracją, a Salomé Lamas i wielbiciel Theloniousa Monka, Alain Gomis, opowiedzą o wykluczonych. Jednym słowem – pozostając w bezruchu – nie zaznacie spokoju.
kuratorzy sekcji: Agnieszka Szeffel, Mariusz Mikliński, Mariusz Wojas
Szczegóły związane z programem sekcji znajdują się także na profilu fb/ig Bezruchu filmowego.
Partnerem medialnym sekcji Lost Lost Lost jest Pełna Sala.
Tomasz Poborca: Jak narodził się pomysł na sekcję Lost Lost Lost, na jakim skrzyżowaniu życiowych dróg spotkaliście się po raz pierwszy, co sprawiło, że ta wspólna wizja przeobraziła się w kultowy już dzisiaj zakątek Nowych Horyzontów?
Agnieszka Szeffel: W festiwalu uczestniczymy od samych jego początków. Ja zaczęłam współpracować z Nowymi Horyzontami w 2006 roku, przy pierwszej wrocławskiej edycji, a więc to już 17 lat. Z moimi kolegami, kuratorami Lostów, po raz pierwszy spotkaliśmy się na festiwalowym Forum NH. Poznaliśmy się dosyć dobrze, bo dyskusje były tam bardzo ożywione – media społecznościowe wtedy jeszcze nie istniały, mieliśmy swoje blogi filmowe i właśnie forum, rodzaj poczty pantoflowej, i na bieżąco relacjonowaliśmy festiwal. Rozpoznawaliśmy się bezbłędnie, bo nasz filmowy gust był podobny – kiedy oni polecali jakiś film, wiedziałam, że to coś, co może mnie zainteresować. Potem pracowaliśmy razem przy festiwalowych katalogach, stronach internetowych projektów Stowarzyszenia Nowe Horyzonty, mediach społecznościowych festiwalu. Dlatego całkiem naturalne było dla nas wyjście z propozycją wspólnego programowania nowej autorskiej sekcji. Roman Gutek nie miał wątpliwości, że po wieloletnim treningu, jaki przeszliśmy na Nowych Horyzontach, jesteśmy gotowi taką sekcję stworzyć. Losty miały być głosem „generacji NH”, której byliśmy reprezentantami. Po sześciu latach wspólnej pracy nad selekcją filmów możemy śmiało powiedzieć, że są naszym głosem.
Mariusz Wojas: Tak, jesteśmy widzami Nowych Horyzontów od początku ich istnienia. Agnieszka Szeffel od pierwszej edycji, ja od drugiej, Mariusz Mikliński od trzeciej. (...) Pomysł na sekcję – przestrzeń nowohoryzontowych filmów z obrzeży kina, które z różnych przyczyn zostały przeoczone, a czekają na swoje odkrycie – został przedstawiony wiele lat później, w 2016 roku, kiedy Wrocław szczycił się tytułem Europejskiej Stolicy Kultury. Decyzja o wpisaniu do programu NH sekcji Lost Lost Lost zapadła podczas American Film Festival. O kształcie i idei LLL dyskutowaliśmy finalnie z Romanem Gutkiem i Marcinem Pieńkowskim w kawiarence tuż przy Kinie Nowe Horyzonty. Do dziś pamiętam, że podczas tej rozmowy dwa razy towarzyszył nam widok spacerującej po ulicy Agnès Vardy, gościni AFF-u z okazji cyklu „Europejczycy w Ameryce”, bohaterki retrospektywy NH w 2006 roku. Może zatem nie tylko nazwisko Mekasa i tytuł jego filmu Lost Lost Lost (1976) zapisane są w fundamentach naszej sekcji? Kto wie.
Mariusz Mikliński: Jechałem (na 3. edycję NH 2003) przekonany, że Requiem dla snu to wzorzec z Sevres kina niezależnego, a wracałem zakochany w Tsaiu Ming-liangu – i nieco zdezorientowany czy nawet zirytowany kinem Grandrieux czy Weerasethakula. I po 20 latach właśnie takich ambiwalentnych emocji – niekoniecznie samego zachwytu – nadal szukam w kinie, pracując nad naszą sekcją.
Wróćmy zatem do procesu selekcji, jak od kuchni wygląda wybór tak różnorodnych przecież pozycji? Gdzie szukacie „lostowych” filmów? To w końcu zupełnie inna praca kuratorska niż wybieranie z koszyka filmowych nowości, co niezależnie od stopnia ich niszowości zawsze wpada w jakieś przemysłowo-festiwalowo-dystrybucyjne tory. Mam wrażenie, że Wy preferujecie bocznice.
MW: Cyfryzacja nośników, która w oczywisty sposób przełożyła się na gwałtowny wzrost liczby realizowanych tytułów, przesunęła byt wielu filmów, głównie tych maleńkich, zrealizowanych za niewielkie pieniądze (lub z zerowym budżetem), na dalekie, nierzadko pozafestiwalowe trajektorie. I ten fakt przełożył się na ideę i specyfikę procesu selekcji LLL. Staramy się prezentować m.in. znaleziska, o których wcześniej słyszała, czytała tylko garstka kinomaniaków. Stąd obecność m.in. Runa Davida Gutiérreza Campsa na 18. NH czy zeszłoroczne Przez długi czas nie bałem się oślepnąć Yannicka Mosimanna, filmów, które przed NH nie ujrzały festiwalowego światła poza granicami kraju, w którym powstały.
AS: Dla mnie to jest chałupnicza i jednocześnie intuicyjna praca. Głównie godziny spędzone w sieci na researchu. Studiowanie programów różnych festiwali, od największych do najmniejszych, branżowych portali, magazynów, grup, postów, tekstów, przeszukiwanie bazy zgłoszonych na festiwal filmów, śledzenie tego, co robią twórcy, których znamy, a nawet tego, co pokazują zagraniczne kina z ambitnym repertuarem, jak choćby nowootwarte centrum filmowe Batalha w Porto. Film, który prezentujemy w tegorocznych Lostach – Rewind & Play Alaina Gomisa, francuski portret ikony amerykańskiej sceny jazzowej, Theloniousa Monka, zbudowany w całości z odnalezionego po latach materiału archiwalnego, znalazł się we Francji w regularnej kinowej dystrybucji! Zresztą podobnie jak Drzewo André Gila Maty, które pokazywaliśmy w LLL w 2019 roku.
Bardzo ciekawi mnie praktyka łączenia średnich metraży w pary, na co zdecydowaliście się w tym roku. Co stoi za tym wyborem? Jaka idea przyświeca zaproponowanym przez Was zestawom – wzajemne komplementowanie czy raczej kontrast?
AS: Przez ostatnie trzy lata, robiąc research do Focusu na Portugalię, jednocześnie rozglądałam się za tytułami, które mogłyby spełniać wymagania LLL. Takim filmem wybranym z myślą o sekcji był średniometrażowy Przedpokój Jorge’a Crameza. Należało znaleźć mu towarzystwo. Ponieważ zgromadziłam materiał na obszerną prezentację kinematografii portugalskiej, a organizatorzy Nowych Horyzontów zdecydowali, że przegląd będzie miał tylko 8 pozycji, w związku z tym wiele interesujących tytułów znalazło się poza sekcją. Jednym z nich była wspomniana wcześniej Urzekająca kraina Raula Dominguesa, która miała premierę w sekcji Forum Berlinale 2022, a obejrzana na DocLisboa, okazała się dla mnie najlepszym filmem tamtej edycji festiwalu. Postanowiliśmy pokazać ją w Lostach. Domingues, który będzie naszym gościem we Wrocławiu, był zachwycony perspektywą umieszczenia jego filmu w zestawie z filmem starszego kolegi, którego twórczość bardzo ceni. Oba filmy łączy podobna wrażliwość – to komplementarna para.
Kiedy do programu trafił średni metraż Philippe’a Grandrieux, mieliśmy nie lada zagwozdkę… To tak mocne kino, że stanąć z czymkolwiek obok niego było rodzajem samobójstwa, ten film jest jak tornado! Wysłaliśmy więc na pierwszą linię frontu Salomé Lamas, doświadczoną portugalską artystkę, która realizuje zarówno dokumenty, fabularne eksperymenty, jak i wideo instalacje. Znana z pełnometrażowego debiutu Terra de Ninguém (No Man’s Land) i Eldorado XXI, przez badaczkę Filipę Rosário w monografii Women’s Cinema in Contemporary Portugal jest wymieniana jako jedna z najbardziej obiecujących portugalskich reżyserek młodego pokolenia. W Lost Lost Lost w zestawie z Niepokojem Grandrieux prezentujemy jej krótki metraż Ubi Sunt I, pierwszą część trzyczęściowego projektu, będącego efektem rezydencji artystycznej w Porto, enigmatyczną „fabułę interwencyjną”, eksplorującą mroczne miejskie marginesy. To kino i frapujące, i wyrafinowane formalnie. W głównych rolach wystąpili ulubiona aktorka Salomé, Ana Moreira, pamiętna Andreia z Os Mutantes Teresy Villaverde i ulubieniec reżyserów z Północy, Valdemar Santos. Sprawdźcie, czy udźwignęła!
MM: Średni metraż to dość kłopotliwy format, który łatwo przeoczyć. Nie wpisuje się w polityki platform, telewizji czy festiwali, których harmonogram pokazów ma swoje ograniczenia. Ale to właśnie festiwale są miejscem, gdzie filmy średniometrażowe wciąż mogą zaistnieć i przyciągnąć widzów. Niektórzy traktują je jako coś niepełnowartościowego, wstęp do prawdziwej „kariery filmowca”, ale prezentowane w tym roku Ubi Sunt I czy Przedpokój pokazują, jak duże zasoby kreatywności mogą się kryć w tych filmach. Poza tym seans na Nowych Horyzontach to prawdopodobnie jedyna okazja, by je zobaczyć.
MW: Nie pierwszy raz zdecydowaliśmy się na takie rozwiązania. Dwa lata temu zestawiliśmy Trzecie piętro Luciany Finy ze Światem, który przemija Jeana-Claude’a Rousseau, a cztery lata temu połączyliśmy aż trzech, zupełnie odmiennych autorów kina: Eugène’a Greena, Christophe’a Bissona i… Jamesa Benninga. Nie bagatelizujemy krótszych form. Nierzadko dostarczają nam o wiele więcej satysfakcji niż trzygodzinne „gadające głowy”.